Przeskocz nawigację

Monthly Archives: Listopad 2008

18/80, Gdańsk 2003

Strasznie się uśmiałem, kiedy znalazłem to zdjęcie. Powstało na ostatniej osiemnastce, na której byłem w życiu. A na paru byłem. Obliczyłem, że w ciągu dziesięciu lat, bo tyle uczęszczałem na te huczne zabawy, musiałem dawać prezenty około piećdziesiąt razy…może nawet więcej, bo kilku imprez nie pamiętam. Jak już nie było co dawać, to dawałem paletę jajek, albo musztardę za 1,50,-.

Przez te dziesięć lat dużo się w temacie osiemnastek zmieniło. Na pierwszej byłem chyba w 1993 roku, to były inne czasy, o wynajęciu knajpy, dj’a, czy stawianiu fontanny wódki na stole nikt nawet nie myślał. No, może prawie nikt. Imprezy robiło się w domu pod nieobecność ‚starych’, a największym problemem tego rozwiązania był fakt, że nazajutrz, skacowany na ogół jubilat musiał jeszcze zmywać rozlane piwo z podłogi i wymiociny zza pralki. Ale miało to swój urok. W okół byli tylko sami swoi, wódeczka, składkowa oczywiście, lała się strumieniami, lali się też czasami koledzy, tyle że po mordach. Czasami kapusta dostawała skrzydeł i leciała z balkonu, sąsiedzi mieli nockę z głowy, a panowie z wydziału prewencji zajęcie do czwartej nad ranem. Osobiście uwielbiałem te zabawy. Potem przyszły czasy wynajmowanych knajp. Na pierwszym roku studiów zawalałem zajęcia w każdy piątek, bo osiemnastki najczęściej odbywały się w czwartki, tak by właściciele lokali nie tracili weekendowego utargu. Ta ostatnia, sfotografowana osiemnastka odbyła się, na przekór tendencji, w domu. Czułem się na niej jak stary dziad bo średnia wieku na imprezie nie przekraczała dwudziestki. Zdjęcia wyszły śmieszne. To nie weszło do zestawu bo wydawało mi się średnie. Teraz widzę, że poza komicznością samej sytuacji, jest na nim kwintesencja tych osiemnastkowych akcji, parka ukryta przed resztą gości robi szybkie figo facko w pokoju jubilata. Na nocnym stoliku, obok łóżka stoi jej cola i jego browar, oraz pluszowy miś. Pod łóżkiem widać zaparkowaną deskorolkę. No i…wiadomo…do takich akcji nikt, nigdy nie zdejmował butów…

A za oknem pada śnieg.

Zima, Kaszuby 2008

Jeżeli fotografia stała się moim życiem, to należy uznać, że muzyka jest moim nałogiem. Naprawdę. Nie pamiętam kiedy ostatnio siedziałem w ciszy. Czasami są z tym problemy bo nawet jeżeli jestem kompletnie ‚goły’, to i tak nie potrafię sobie odmówić dobrej płyty. I ciągle są o to jakieś chece…Ostatnio kupiłem znakomitą produkcję Vassilisa Tsabropoulosa, (…tak, ja też nie mogłem tego przeczytać…) pod tytułem Melos. Dobra muzyka na długie jesienne wieczory, jeszcze lepsza z dobrą kawą i Metaxą. 

W błędzie pozostają ci, którzy myślą, że gdy muzyka ustaje moje uszy przestają pracować. Od jakiegoś czasu zauważyłem u siebie wyostrzanie się mojego zmysłu słuchu. Nie wiem, czy oznaca to powolną utratę wzroku, czy po prostu uczę się poznawać świat od nieco innej strony. Tak czy siak, postanowiłem otaczające mnie dźwięki nagrywać. Zmajstrowałem sobie nawet taki mały, fikuśny ku temu mikrofon. Dziś nagrywałem morze…

St.Petersburg, Rosja 2004

Wczoraj jedząc kolację usłyszałem za oknem krzyk. Najpierw myślałem, że to kolejna banda nawalonych gówniarzy wygłupia się po oknem, ale kiedy usłyszałęm sygnał syreny pogotowia, urwany gwałtownie obok mojego domu, stało się jasne, że na pobliskim skrzyżowaniu znów stało się coś niedobrego. Piszę ‚znów’, bo nie wiem ile już razy robiłem tam zdjęcia wypadków. Teraz nawet nie chciało mi się iść. Poszedłem. Rozbite auto, porwane ciuchy porozrzucane na ulicy i krew. Nie wiem kto zawinił, ale dwie osoby, ciężko ranne trafiły do szpitala. Krzyczała córka, na której oczach ojciec trafił pod koła rozpędzonego auta…

Wypadek, Gdańsk 2008

Pewnie nie byłby to dobry dzień, ale udało się uciec. Na Żuławy. Postanowiłem dojechać aż do końca Mierzei Wiślanej, do miejscowości Piaski. Po drodze oczywiście zabłądziłem…Skończył się asfalt, autem zaczęło trząść i ciskać na boki. Wjechąlem na starą brukowaną drogę, wybudowaną prawdopodobnie przez pierwszych mieszkańców tych ziem, Mennonitów i kilkaset metrów od ostatnich zabudowań, w szczerym polu zauważyłem zniszczone, kamienne nagrobki. Tą metodą znów się czegoś nauczyłem!

Groby Mennonickie, Żuławy 2008

Na liście linków znajdziecie nazwisko Larrego Towella, który przez dziesięć lat dokumentował, życie dzisiejszych Mennonitów, zamieszkujących Kanadę, USA i Meksyk. O zawiłych losach tej religijnej sekty przeczytać można w jego książce ‚Mennonites’. Piszę o tym głównie dlatego, że aktualnie głowię się jak napisać moją pracę licencjacką, w której postanowiłem opowiedzieć o twórczości Towell’a. Jej główną częścią będzie właśnie ta historia…

Pojechaliśmy sobie do Kadyn. Moja druga połowa i ja. Było super! zresztą tam zawsze jest super. odwiedzam to miejsce od ponad 10 lat, przynajmniej raz w roku.
Read More »

Nigdzie wczoraj nie byłem, nic nie fotografowałem, przespałem święto…

Halloween, Zatoka Meksykańska 2004